czwartek, 2 czerwca 2016

Czasem jedna chwila decyduje o przyszłości




Tak delikatnej książki chyba jeszcze nigdy nie doświadczyłam. W dzisiejszym zgiełku medialnym nawet druk krzyczy. „Córka opiekuna wspomnień” jest wyjątkiem, dosłownie perełką wśród opowieści. W dzisiejszych czasach jest dla mnie czymś zupełnie nowym – historią co prawda poruszającą i dramatem, ale napisaną tak spokojnie i z taką wrażliwością o jaką bardzo trudno.
Historia oparta na faktach o dwóch rodzinach z lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Dwóch rodzinach albo wręcz jednej, rozdzielonej pochopną decyzją, lękiem albo okolicznościami czasów. To mocne połączenie tragicznej i zarazem wzruszającej historii rodzinnej. W zimową noc na świat przychodzą bliźnięta. Jedno z nich, dziewczynka, obarczone zespołem Downa. Lekarz, równocześnie ojciec dzieci, decyduje się oddać dziewczynkę do ośrodka opiekuńczego. Pielęgniarka Caroline Gill, będąca przy narodzinach, nie ma serca zostawić dziewczynki więc zabiera ją do siebie. Początkowo miała tez nadzieję, że doktor zmieni zdanie i przyjmie dziewczynkę z powrotem. Tak się jednak nie dzieje.
Kim Edwards bardzo dokładnie opisuje wydarzenia, wspomaga się obrazowymi opisami, wspomnieniami bohaterów, dzięki czemu możemy ich dobrze poznać. Książka pełna jest romantycznych obrazków, porównań, opisów natury.


„Przyglądała się malutkiej buzi, całkiem pomarszczonej i  jednocześnie  nieziemsko  pogodnej;  czapeczce  robionej  na  drutach; podwiniętym  paluszkom,  różowiutkim  i  delikatnym,  malutkim,  tycim paznokietkom,  miękkim  i  półprzezroczystym  jak  rogalik  księżyca  na dziennym niebie(...)”


Bohaterów znamy więc na wylot, być może nie od początku, gdyż ich charaktery ulegają też zmianie, wraz z biegiem zdarzeń. Tematyka jest trudna, bardzo wrażliwa. Nigdy nie wiadomo jakbyśmy postąpili na miejscu innych osób, nie można nikogo oceniać. Ta książka mówi o błędach ludzkich postępowań, ale też uczuciowości i głębokich wyrzutach sumienia. Niewytłumaczalnym poczuciu pustki, emocjach, które nie są wytłumaczalne naukowo i więzi której nie sposób doświadczyć w innej sytuacji niż utrata dziecka, czy rozdzielenie rodzeństwa.
„Córka opiekuna wspomnień” uczy bycia wrażliwym na sprawy rodzinne. Wypełniona jest sentencjami cytowanymi wielokrotnie w twórczości innych. To mądra książka, nie jednych oburzy nie jednych rozwścieczy decyzjami bohaterów, ale zadziwi puentą i nabierzesz do niej szacunku. Wynoszę z niej tyle, że nie ma przypadków, o naszym losie decydują tylko decyzje i wybory. Jak bardzo zmieniło się życie tylu osób poprzez jedną decyzję, która stworzyła lawinę kolejnych decyzji. Warto się cieszyć, że mamy taki wybór, ze możemy za siebie decydować. I tylko ci, którzy nie mieli takiej możliwości, cierpią na tym najbardziej.  

„Pomiędzy odrzuceniem, lękiem, kłamstwem a miłością tkwi tajemnica, która staje się wewnętrznym więzieniem. Czasem jedna chwila zdecyduje o przyszłości”[1]

Agata Fiszer

[1] oba cytaty Kim Edwards - Córka opiekuna wspomnień
źródło fotografii:  http://creativemagazine.pl/corka-opiekuna-wspomnien-recenzja,346

środa, 1 czerwca 2016

Jedna sroczka smutek wróży (...) Siedem tajemnicę kryje w najstraszniejszą ciemną noc




 

Jeśli jeździsz pociągami pomyśl ile rzeczy dzieje się wokół, gdy ty mijasz je wszystkie w zawrotnym tempie. Ktoś stoi, a ty jedziesz, nawet nie zdążysz przyjrzeć się jego twarzy. On nawet nie zdąży cię dostrzec. Co innego gdy pociąg staje na kolejnej stacji. Widzisz go tylko przez kilka sekund. Patrzyłeś na niego, ale on o tym nie wie. Staje się wiec częścią twojego dnia, zupełnie niecelowo i nieświadomie. Mijasz tyle domów, miejsc, ludzi… Zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to co dzieje się za szybą wagonu. Do tej pory mój wzrok przykuwały tylko rzadko spotykane sarny na łąkach i piękny widok szerokiej rzeki gdzieś między Kluczborkiem a Opolem. Zaczęłam przyglądać się innym rzeczom dopiero po przeczytaniu tej książki. Być może kiedyś wypatrzę coś ciekawszego od leśnych zwierząt.

 

 

 

            „Dziewczyna z pociągu”, bohaterka książki Pauli Hawkins, przez widziany kilka sekund obraz człowieka, potrafiła snuć długie historie o spotkanych osobach zza szyby pociągu. Jej bujna wyobraźnia przypisywała im cechy charakteru, miejsce pracy, zajęcia, rodzinę. Tworzyła ich losy, nie wiedząc, że kiedyś splecie z nimi swoje.

Książka jest pełnym zawirowań, ciekawych wątków, trochę dołującym thrillerem. Opowiadania zranionej życiem tytułowej bohaterki, Rachel, są ociężałe, smutne, nostalgiczne. I to ciągłe wracanie do alkoholu. Światełko pojawiało się tylko podczas widoku młodego małżeństwa obserwowanego przez Dziewczynę z pociągu. Klimat całej powieści krąży wokół zawiedzionych miłości, niezadowolenia z życia, „urwanych filmów” przez alkohol. Wszystko jednak sprowadza do wyjaśnienia zagadki jaką jest zaginięcie kobiety obserwowanej przez Rachel.

Paula Hawkins wybiera pamiętnikarski styl pisania. Dzieli powieść na przemyślenia trzech bohaterek. Zaczyna od przeżyć Rachel, której dzień poznajemy tylko w pociągu, bądź mieszkaniu koleżanki. Nie wiemy jak wygląda jej życie w pracy, co się z nią dzieje między kolejnymi trasami pociągu. W ogóle autorka bardzo powoli dawkuje nam informacje o bohaterach. Stopniowo gdzieś pojawia się informacja o wyglądzie Rachel, jej wieku czy problemach. Nagle pojawia się opisywana część oczami Megan i na początku możemy się tylko domyślać, że jest to kobieta widziana z pociągu przez Rachel, czyli tzw. Jess, jak ochrzciła ją nieznajoma. Jednak treści są od siebie odległe, najpierw o rok, później, jakieś 4 miesiące. Dopiero pod koniec ich czasy się zbliżają. To właśnie Megan jest kluczem całej historii. Jej poszukiwania łączą wszystkich bohaterów. Niespodzianką była dla mnie część pisana ze strony Anny. Żony byłego chłopaka Rachel, Toma. Na początku wydawała mi się niezbyt znaczącą postacią. Jednak po czasie zrozumiałam wagę jej udziału w wydarzeniach.

 

„Jedna sroczka smutek wróży

Dwie radości pełne dni

Trzy to dziewczę urodziwe

Cztery - chłopiec Ci się śni

Pięć da srebra cały dzbanek

Sześć przyniesie złota moc

Siedem tajemnicę kryje

w najstraszniejszą ciemną noc.”[1]


Uważam, że Rachel wyobrażając sobie życia innych, zastępowała własne życie. To stało się jej celem. Sama nie miała się za dobrze, więc snuła romanse i żyła nimi. Po rozstaniu z Tomem, alkohol stał się jej wiernym kompanem. Nie dawała sobie rady ze sobą. Żyła z dnia na dzień, od jednej jazdy pociągiem do drugiej. Tylko czekała by znów zobaczyć znany dom z jej ulubionymi bohaterami, których sama roboczo nazwała Jess i Jason. Pragnęła zobaczyć co robią, czy Jess znów wyszła na taras z kawą, czy Jason przyjdzie i pocałuje ją w czoło. Sielankowy obrazek pozwalał Rachel na chwilę zapomnienia.

Jest coś w przywoływaniu ludzi myślami. Gdy bardzo coś rozpamiętujesz, nagle staje ci na drodze. Być może to przypadek, ale chciejmy wierzyć, że takie rzeczy się zdarzają. „Dziewczyna z pociągu” to tylko fikcja, ale jakże może być w niej wiele prawdy. Każda książka ma w sobie coś z życia człowieka. Nie budujemy czegoś z niczego. Zawsze nasączona jest doświadczeniami autora a nawet odbiorcy. To my przez pryzmat własnych wartości tworzymy inną historię niż czytamy. Dlatego każdy wynosi z niej coś innego. I choć to tylko kolejny thriller na mojej półce, znów uczy mnie czegoś innego. A choćby tego, że szukam w życiu czegoś więcej niż leśnych zwierząt zza okna pociągu.

Agata Fiszer





[1] C.J. Daugherty (z książki Dziedzictwo), fragment został użyty w „Dziewczynie  z pociągu”