piątek, 17 kwietnia 2015

Naczelny ekscentryk Hollywood i jego sok z żuka


" Ojciec nie opowiadał mi zwykłych bajek, tylko podczas pełni Księżyca za pomocą sztucznej szczęki udawał, że zmienia się w wilkołaka. To były magiczne chwile. Pozostały we mnie i dzięki nim mogę robić takie filmy jak Sweeney Todd. "

Wielbiciele twórczości naczelnego ekscentryka Hollywood, jak zwykło się mówić o Timie Burtonie, mogą chyba podziękować ojcu artysty za nieco dziwne metody wychowawcze. Czarny humor, którym napędzany jest każdy utwór reżysera, niektórych zachwyca innych bawi, jeszcze innych odrzuca. Jednego jednak nie można artyście odmówić - kreatywności.

Tak naprawdę to chyba trudno odgadnąć co chodziło po głowie wiecznie niewyspanemu reżyserowi, kiedy kręcił swoje, co tu dużo mówić, nieco poschizowane dzieła. Proces twórczy, opierający się chyba na nocnych koszmarach czasów dzieciństwa, okazuje się jednak udany, gdyż filmy Tima Burtona, a raczej groteska napędzana absurdem, zyskały szerokie grono odbiorców.

Wielkie, zaspane ślepia, sińce pod powiekami, smukłe postaci z nienaturalnie długimi kończynami – patrząc na tych niebanalnych bohaterów, kreowanych przez reżysera, nawet moja mama stwierdziła, że chyba trzeba mieć coś nie tak z głową, żeby to oglądać. A jednak Burton tworzy dalej i to tworzy wciąż po swojemu. Po chwilowym romansie z kulturą komercyjną podczas kręcenia „Planety małp”, Tim Burton pozostaje wierny czarnemu humorowi, który wręcz wylewa się z każdego filmu. Postanowiłam zrobić krótki ranking moich ulubionych filmów i animacji, które powinniście zobaczyć... jeśli tylko jesteście wystarczająco pokręceni. 


7. Edward Nożycoręki


"Widzisz, zanim się pojawił w naszym domu, nigdy nie padał śnieg. A od tamtego momentu - pada. Czasami jeszcze tańczę, gdy pada."

Będąc małą dziewczyną uważałam, że to horror i nie chciałam go obejrzeć. Nieważne, będąc dzieckiem wydawało mi się, że seria filmów o Potterze to horrory, dopóki nie usiadłam do książek. Tak czy owak, kiedy w końcu zdecydowałam się poznać Edwarda, ten mnie wzruszył, rozczulił i roztopił moje serce. Jest to piękny dramat fantasy, okraszony świetną muzyką. Opowiada o inności, trudnościach w poszukiwaniu zrozumienia, ale także o miłości. Całości dopełnia piękna scenografia: rzeźby Edwarda, stworzone przy użyciu rąk-nożyc czy cukierkowe miasteczko.


6. Frankenweenie


"Gdy umiera ktoś, kogo kochamy, nie odchodzi daleko. Od tego czasu mieszka w twoim sercu. Zawsze będzie przy tobie."

Jedna z dwóch animacji Burtona, którą postanowiłam uwzględnić w tym rankingu. Osobiście nie jest to mój ulubiony film, mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że najmniej lubiany, który wyszedł spod rąk reżysera. Na uwagę zasługuje jednak niebanalna historia i ukazanie miłości, jaką właściciel może darzyć swojego pupila. W sumie jest po po prostu wariacja na temat ogólnie znanej historii Frankensteina. Victor wskrzesza swojego psa, który zginął pod kołami samochodu. To, co mi się spodobało to właśnie nawiązania Burtona do symboli kina grozy - cienie na ścianach jak z Nosferatu, hrabia Dracula + kilka elementów komediowej makabry (pies podłączony do prądu itd.)



5. Mroczne cienie 


Jeśli innej serce da i inną zechce mieć tę, w której się zakochał tak, niechybna spotka śmierć."

Ten film to istna komedia. Chciałam iść do kina, jednak jak zwykłe się spóźniłam. Burton wykorzystał falę zainteresowania wampirami i stworzył własną "wysysający krew" historię. Przez cały seans miałam wrażenie, że naśmiewa się ze Zmierzchu. Tak czy owak, to wciąż lepsza historia miłosna niż Zmierzch (if you know what i mean). Ma sens, ma dynamikę i bądź co bądź odpowiedni klimat. A wampir powstający z grobu po dwustu latach i trafiający w samo serce szalonych lat 70. może być nieludzko śmieszny. Nieludzko. Oczywiście Burton dodał swoje zajawki: duchy, wiedźmy i dziewice spadające z klifu. Nie zabrakło także wilkołaków, co wydaje mi się kropką nad i.



4. BeetleJuice czyli Sok z żuka


"BeetleJuice, BeetleJuice, BeetleJuice!"

Produkcja z 1988 roku, mimo iż najstarsza z tu zebranych, nie była wcale pierwszą, którą poznałam. Być może moją niechęć długo napędzał rok produkcji. W końcu, wyposażona w zapas przekąsek, usiadłam do tego filmu wraz z przyjaciółką. Nie znam się na efektach specjalnych, ale mnie, jako istotę młodszą niż Sok z żuka, trochę odrzuciła cała scenografia. Na korzyść filmu przemawia jednak doskonała obsada - Geena Davis, Winona Ryder, Catherine O'Hara i doskonały Michael Keaton jako tytułowy Beetlejuice, którego należy wywołać trzy razy wymawiając jego imię. Potem Bettlejuice potrafi nieźle nachachmęcić. 


3. Sleepy Hollow - Jeździec bez głowy





"Ichabod: W Nowym Jorku mają miejsca zbrodnie bez użycia strzyg i upiorów.
Sędzia: Jest pan daleko od Nowego Jorku."
Po raz kolejny ulubiony burtonowski aktor, i mój osobiście - wspaniały Johnny Depp. Nie wiem jak on to robi, że w każdej produkcji wciela się w inną, równie oryginalną postać. W Sleepy Hollow jest nowojorskim policjantem, przybyłym do małej osady, aby rozwiązać zagadkę zabójstw popełnianych przez jeźdźca pozbawionego głowy. Film bardzo przypadł mi do gustu ze względu na liczne groteskowe sceny takie jak sekcja zwłok ciężarnej kobiety czy wspomnienie z dzieciństwa bohatera - śmierć matki w narzędziu tortur - żelaznej dziewicy. Wszystko jest jednak pokazane w sposób prześmieszny, a czasem liryczny, widzowie o słabych żołądkach nie muszą obawiać się tych wątków. Obiecuję :)



2. Gnijąca Panna Młoda



"Emily: Okłamałeś mnie, żeby wrócić do drugiej!
Victor: Ty jesteś drugą.
Emily: Nie, ty ożeniłeś się ze mną. Ona jest tamtą!
Szkielet: Coś w tym jest."

Chyba wszyscy znamy ten film. Nawet jeśli nie widzieliście go na własne oczy zapewne pamiętacie głośną promocję i plakaty w kinach. Historia dzieję się w czasach wiktoriańskich, a więc epoce, którą Burton kocha najbardziej. Film ten może zniesmaczyć starszych odbiorców, a obraz trupa dziewczyny wstającego z grobu może nastręczyć wątpliwości co do powagi dzieła. I słusznie, bo film jest maksymalnie niepoważny. Od tytułu, aż po the end. Ale dla wielbicieli stylu Burtona oraz zaprawionych amatorów czarnego humoru to pozycja absolutnie obowiązkowa.


1. Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street



"There is no place like London."

Nie ma miejsca jak Londyn - zwłaszcza Londyn, XIX-wieczny, wiktoriański. Oparta na starej legendzie o golibrodzie z Fleet Street historia, w rękach Burtona uzyskała formę musicalu. W skrócie, analogia jest bardzo prosta. Golibroda (w tej roli mój ulubiony Johnny Depp) wraca do miasta, aby wyrównać rachunki ze złym sędzią, który zamknął go w więzieni i uprowadził rodzinę. Sweeney Todd, po latach banicji powraca mroczny i niezrównoważony, postanawia usunąć każdą blokadę, pozornie uniemożliwiającą zemstę. Uruchamia lawinę morderstw, a urocza na swój sposób Mrs. Lovett wykorzystuje mięso zabitych do pieczenia ciastek. Tak, cały Londyn zajada się ludzkim mięsem... Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz