sobota, 6 czerwca 2015

Candy Girl - powieść prosta jak rura do tańca

Zabierając się do napisania tego wpisu długo dumałam nad szklanką zimnego frappe, głowiąc się, w jaki sposób zwizualizować Wam to, co przeczytałam cztery lata temu. Zamknęłam oczy. Przewertowałam po omacku strony i na oślep wybrałam losowy fragment z małej książeczki formatu A5.

„To co się działo na scenie, nie było nawet w połowie tak interesujące, jak psychoseksualny dramat, który rozgrywał się przy stolikach. Większość dziewczyn znudzona odwalała swoje sety, poruszając się na scenie jak kiepsko animowane figurki superbohaterek. Tańczyły głównie do niczym się niewyróżniających rytmów i nonszalancko zrzucały z siebie ciuchy. Kolorowe światełka odbijały się od łysin i okularów gości, którzy co prawda gapili się na nagie tancerki, ale nigdy nie podchodzili do sceny i nie dawali napiwków”.

Powyższy fragment można poszerzyć o dodatkowe 250 stron opisu, wprowadzić kolejne postacie, zmienić scenerię, a nadal otrzymamy to samo – powieść o zblazowanej striptizerce cierpiącej na brak napiwków. 

Jedynym rodzajem tańca, jaki bezsprzecznie zasługuje na miano „wirującego seksu”, jest właśnie pole dance. Taniec na rurze. Powieść „Cukiereczek” autorstwa ex-striptizerki Cody Diablo uzupełnia go o floorwork, peep-show, striptease i przeogromną dawkę wulgarności, która - pomimo swojej momentami wręcz karykaturalności – została okraszona sutą, pikantną ucztą leksykalną. 

„Candy Girl” (bo taki był tytuł oryginału i takowym bym go pozostawiła) nie jest powieścią erotyczną. Jest parodią powieści erotycznej, powieścią demaskatorską, serwującą nam praktyczny przewodnik po barach z golizną (między innymi, alter ego autorki rozwiązuje przed nami zagadkę tego, dlaczego w klubach go-go klima zawsze pracuje na pełnych obrotach niczym w prosektorium). Czytelnik przygląda się seksbranży od kuchni. Widzi przepalone na solarium show girls, sztucznie doczepiane włosy i paznokcie (a nierzadko także i piersi), zużyte tampony, wysłużone dresy zamieniane na misterne kreacje, których nieodłącznym atrybutem są niebosiężne pantofle z przejrzystą platformą. Za deskami tego spektaklu dla panów, kryje się damski półświatek. Nordyckie córy nocy o mieniach błyskotliwych jak Diamond zmywają przed nami makijaż i pot po ciężkich, nocnych szychtach i pędzą na złamanie karku do swoich domów, aby rano wyprawić swoje siedmioletnie dzieci do szkoły. 

Akcja książki jest prosta jak owa rura do tańca, błyszcząca (bądź błyskotliwa) jak jej stal. Jeżeli poza zajrzeniem tancerkom pod strój kąpielowy, interesuje nas wejście na backstage i poznanie tego wstydliwego, owianego tabu zawodu od podszewki, jest to pozycja idealna. I z pewnością nie mogła zostać spisana przez lepszą osobę niż Diablo – osobę, która deklaruje, że kocha kredki do oczu, sushi, pornografię i Jezusa. I nigdy nie zarobiła jednej nocy więcej niż 800$. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz