Zabierając się do napisania tego wpisu długo dumałam nad szklanką zimnego frappe, głowiąc się, w jaki sposób zwizualizować Wam to, co przeczytałam cztery lata temu. Zamknęłam oczy. Przewertowałam po omacku strony i na oślep wybrałam losowy fragment z małej książeczki formatu A5.
„To co się działo na scenie, nie było nawet w połowie tak interesujące, jak psychoseksualny dramat, który rozgrywał się przy stolikach. Większość dziewczyn znudzona odwalała swoje sety, poruszając się na scenie jak kiepsko animowane figurki superbohaterek. Tańczyły głównie do niczym się niewyróżniających rytmów i nonszalancko zrzucały z siebie ciuchy. Kolorowe światełka odbijały się od łysin i okularów gości, którzy co prawda gapili się na nagie tancerki, ale nigdy nie podchodzili do sceny i nie dawali napiwków”.
Jedynym rodzajem tańca, jaki bezsprzecznie zasługuje na miano „wirującego seksu”, jest właśnie pole dance. Taniec na rurze. Powieść „Cukiereczek” autorstwa ex-striptizerki Cody Diablo uzupełnia go o floorwork, peep-show, striptease i przeogromną dawkę wulgarności, która - pomimo swojej momentami wręcz karykaturalności – została okraszona sutą, pikantną ucztą leksykalną.

Akcja książki jest prosta jak owa rura do tańca, błyszcząca (bądź błyskotliwa) jak jej stal. Jeżeli poza zajrzeniem tancerkom pod strój kąpielowy, interesuje nas wejście na backstage i poznanie tego wstydliwego, owianego tabu zawodu od podszewki, jest to pozycja idealna. I z pewnością nie mogła zostać spisana przez lepszą osobę niż Diablo – osobę, która deklaruje, że kocha kredki do oczu, sushi, pornografię i Jezusa. I nigdy nie zarobiła jednej nocy więcej niż 800$.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz