środa, 1 czerwca 2016

Książki fabularne o Batmanie

 W maju, jeden z najpopularniejszych, najbardziej kochanych i obrzydliwie bogatych superbohaterów kończy 77 lat. Mowa oczywiście o Batmanie. Z tej okazji nie będzie jego biografii, biografii jego wrogów, ani tym bardziej biografii jego twórców. Będzie literatura. I choć to komiksy powołały go do życia, to dzisiaj kilka słów na temat powieści fabularnych. 

Najpierw film, a potem książka, czy na odwrót?

Każdy fan Batmana na pewno widział filmy Tima Burtona o przygodach Rycerza z Gotham. I to zapewne nie dwa i nie trzy razy. Filmy widziałam, znam. Ale o książkach napisanych na podstawie scenariuszy filmowych nie miałam zielonego pojęcia. Odkryłam je przypadkiem. Potem w tym, że naprawdę istnieją, utwierdził mnie pan bibliotekarz, który przy okazji wypożyczania przeze mnie innej książki o Mrocznym Rycerzu, polecił także te. 

Książki, o których mowa to „Batman” i „Powrót Batmana” autorstwa Graiga Showa Gardnera. Te, wydane na przełomie lat 90. XX wieku (chociaż nie wiem, czy są jakieś inne wydania (?)), są małe, poręczne i szybko się je czyta. Ze względu na to, że oparte są na filmowej fabule, ich akcja tylko minimalnie, w niektórych momentach, różni się od tej w filmach. Jeśli więc czytelnik chciałby dowiedzieć się czegoś więcej, to raczej nie ma szans. Inną kwestią są natomiast zalety książki same w sobie. W sensie, że książki mają to do siebie, że opisują miejsca akcji, wygląd postaci, ale także przedstawiają myśli bohaterów, a to jest tutaj dosyć istotne. Jeśli akcje książek i filmów są takie sama, a te pierwsze nie uzupełniają tych drugich, tak owe myśli już pokazują bohaterów z innej strony. Jasno zaznaczone jest co się dzieje w ich głowach, o czym marzą, jakie są ich lęki, uczucia i pragnienia. Pozwala to na spojrzenie na nich z innej perspektywy. Bardziej ze strony czytelnika niż widza i uzupełniają nasz obraz na ich temat.


Jeśli najpierw oglądaliście filmy, to budowane napięcie w książce raczej na was nie podziała, choć zakończenie „Batmana” gdzieś tam może być troszeczkę zaskakujące. Warto przeczytać obie pozycje bardziej w celu uzupełnienia historii, ale również dlatego, że jeśli filmy Burtona wam się podobały, te z książkami powinno być podobnie. Zachowano klimat, a postacią nadano jeszcze bardziej wyrazisty charakter.

Ocena: w sumie warto przeczytać

Kolejna pozycja na mojej półce, opowiadająca o przygodach Batmana to „Batman – Rycerz z
Gotham City” napisana przez Louise Simonson, wydana w 2008 roku. Promuje ją opis „Pasjonująca powieść sensacyjna o wydarzeniach poprzedzających akcję filmu Mroczny Rycerz”, a na tylnej okładce możemy przeczytać „(…) Dramatyczny finał książki każde nam zmienić spojrzenie na najnowszy film Christophera Nolana. Jest brakującym ogniwem całej historii, tłumaczącym niewyjaśnione sekrety Mrocznego Rycerza”. Zachęcające, prawda? Szczególnie jeśli jesteśmy fanami trylogii. Ale nie dajmy się zwieść.

1) Pasjonująca powieść sensacyjna – owszem, z tym się zgodzę. Akcja trzyma w napięciu (choć zdarza się jej zwalniać), a same historie są dosyć emocjonujące (choć momentami przewidywalne). Historie (!), ponieważ książka jest spójna, ale podzielona niejako na trzy części. W pierwszej Batman rozprawia się z półświatkiem Gotham, interweniuje w wojnę gangów, w drugiej dochodzi do starcia między nim a Crockiem, a w trzeciej na Batmana poluje Deadshot. Autorka płynnie przechodzi z jednego wątku w drugi, choć poprzedni nie ma większego wpływu na następny.
2) … o wydarzeniach poprzedzających akcję filmu Mroczny Rycerz – może i wydarzenia poprzedzają akcję drugiej części trylogii, ale nie mają na nią żadnego wpływu i nijak się z nią wiążą. Dopisek, że nasze spojrzenie na film Nolana się zmieni, nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości i jest raczej chwytem marketingowym. Przynajmniej dla mnie nie ma, ponieważ nie zauważyłam, żeby książka wprowadzała coś nowego i wyjaśniała nie rozwiązane wątki. W powieści, na drugim planie, pojawia się postać Stracha na Wróble i to może odpowiedzieć nam na pytanie „co się z nim działo?”, ale żeby to było brakującym ogniwem, które wszystko wyjaśnia, to nie.

Ocena: Warto przeczytać, ale szału nie ma 

Na podstawie filmu „Mroczny Rycerz” Dennis O'Neil napisał książkę fabularną, która jest idealną przekładnią scenariusza filmowego. Ta sama akcja, zero niespodzianek, te same zwroty akcji, zero świeżego spojrzenia. Czytając ją miałam wrażenie, że czytam scenariusz filmowy, a wszystkie opisy są tylko didaskaliami albo dopiero co przepisane ze scenopisu. Niektóre fragmenty rozmów są żywcem wyjęte ze scenariusza. Brakuje głębi, postacią charakteru, ale nie ma się co dziwić, bo w takich przypadkach trudno jest odejść od wyznaczonego kierunku i schematu, jeśli pisze się napisaną już historię. W podobnej sytuacji był Gardner, ale jemu udało się uzyskać zadowalający efekt. Jego książka wydaje się być bardzie oparta na samej opowieści, natomiast O'Neil jakby polegał tylko na samym scenariuszu. Albo jeszcze gorzej: na filmie...

Ocena: Szału nie ma








Inną powieścią o Batmanie jest „Wayne – Mściciel z Gotham” Tracy Hickman (2012). W tej
książce największym wrogiem do pokonania będzie przeszłość, która w jednej chwili, za sprawa jednej kobiety, wywraca świat Bruce do góry nogami. Na jaw wyjdzie prawda o jego ojcu, rodzinie, która zmieni jego sposób patrzenia na losy rodu Wayne'ów. Pomysł na fabułę dosyć ciekawy, przeplatywanie akcji dziejącej się w latach 50., kiedy to Thomas Wayne zaczynał swoją karierę lekarza, z próbą odkrycia przez Bruce prawdy, co wydarzyło się kilkadziesiąt lat temu w Arkham, dlaczego jego lokaj go oszukuje i kim jest tajemnicza kobieta. Jednak sam pomysł na fabułę nie wystarcza. Książka napisana jest ciężko, momentami bardzo skomplikowana, akcja bez ładu i składu, jakby naciągana. Niektóre opisy totalnie nie potrzebne, z których nie ma żadnego pożytku i wprowadzające tylko zamęt. Jednak jest to inne spojrzenie na losy rodu Waynów, ciekawe, ale nie do końca dopracowane.

Ocena: Szału nie ma...



Batman jest akurat taką postacią komiksową, wokół której zbudowano ogromne uniwersum, z którego można czerpać i czerpać, i czerpać i to w różnych formach. W postaciach i w historiach tkwi niezmierzony potencjał, który nie zawsze zostaje wykorzystany. A szkoda, bo czytanie książek fabularnych o jego przygodach jest czymś innym, wręcz egzotycznym, patrząc na to, że to komiksy świecą triumfy (w końcu są jego źródłem). Można czasami puścić wodze fantazji i opowiedzieć dotąd nieznane przygody Mrocznego Rycerza, ale jednak trzeba robić to z kunsztem, by nikogo do nie go nie zniechęcić. Ogólnie jest to ciekawa forma i czekam na więcej albo na to, że gdzieś jeszcze istnieją książki o Batmanie, do których jeszcze nie dotarłam.

źródło ilustracji: lubimyczytac.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz