Pierwszy
film, który poznałam najpierw od podszewki a dopiero później go obejrzałam. Rzadko
oglądam francuskie filmy, bo najzwyczajniej w świecie za nimi nie przepadam. Wyjątkiem
są „Nietykalni” (wciąż mnie to bawi) no i oczywiście „Amelia”. Wcześniej długo
zachwycałam się muzyką z tego filmu. Utwór "J'y Suis Jamais Allé" (spoko,
też nie potrafię tego wymówić) kiedyś słuchałam godzinami. Zachwycałam się
kompozycjami Yanna Tiersena. Głownie przez siostrę, która mnie tym zaraziła. W specjalistycznych
książkach, a nawet szkolnych podręcznikach znajdowałam kadry podawane za
przykład idealnych. W końcu stwierdziłam, że muszę go zobaczyć. Nie zawiodłam
się, gdyż film jest równie ciekawy jak jego aranż i zdjęcia.
Poznaliście
kiedyś dziecko z przewrażliwionymi rodzicami, którzy zamykają dziewczynce drzwi na
świat, rówieśników i zabawę z obawy o jej zdrowie? Teraz macie okazje. I żeby
nie było – nie jest to ponury dramat o problemach, kompleksach czy fobiach.
Wręcz przeciwnie. „Amelia” reżyserii Jeana-Pierre Jeunet to film o pozytywnym
życiu, odkrywania go przez dziecięcą ciekawość i wyobraźnie. Choć ma coś w
sobie z dramatu to łączy komedie, groteskę i romantyzm. Do tego urocza postać
głównej bohaterki zagranej przez Audrey Tautou. Ubiera się na czerwono, biega w
za dużych butach i do tego śmieszna fryzura z krótką grzywką. Wszystko to
sprawia, że wciąż wygląda jak dziecko. Pragnie nieść ludziom dobro, ciepło i ulgę
w przygnębieniu, mimo że sama miała trudne dzieciństwo. Jej matka została
przygnieciona samobójczynią, skaczącą z Katedry Notre-Dame, a ojciec uważał krasnala
ogrodowego za swojego najlepszego i jedynego przyjaciela.
Scenariusz
filmu jest przezabawny, złożony z nietypowych zdarzeń. Mówiące zwierzęta,
przedmioty… Gdyby opisać ten film jednym słowem byłoby nim „uroczy”. Tutaj
miłość rozpoczyna się drogą po strzałkach albo śledzeniem ducha, spotkaniem w
zamku strachu w wesołym miasteczku i...
wywiadami w sex-shopie. Ekranizacja
pełna jest życiowych przemyśleć, czasem
prześmiewczych i niewiarygodnych, ale to właśnie urok tego filmu.
„Pan by
nie mógł być warzywem – nawet karczoch ma serce.”
„Szczęście
jest jak Tour de France – długo czekasz, a potem chwila i go nie ma. Kiedy się
zjawia, trzeba je łapać.”
„Życie
jest próbą spektaklu, który nigdy się nie odbędzie.”
„Moja
mała Amelio, twoje kości nie są ze szkła. Możesz zderzać się z życiem.”
Film o prostym życiu pokazany w sposób baśniowy.
Perełka współczesnego kina europejskiego. Mnie przekonał, ale i tak wiem, że to właśnie muzyka robi swoje <3. Dla każdego, komu znudziły się proste ciecia i ujęcia.
świetny post, czytało się lekko i szybko, a w dodatku zachęciłaś mnie do obejrzenia, co się rzadko zdarza! :) /Natalia
OdpowiedzUsuńDokładnie, zgadzam się z przedmówczynią, świetny wpis, na pewno obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńTak to prawda, każdy kadr tętni optymizmem, ciepła tonacja barw, no i oczywiście przecudowna muzyka;)
OdpowiedzUsuń