(źródło)
Czy na pewno wszystkie zegary chodzą do przodu? Otóż nie. Bowiem istnieje pewien "przypadek", gdzie rodzimy się jako noworodki i umieramy będąc staruszkami. Taką właśnie historię możemy zobaczyć w filmie Davida Finchera "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", który zaskakuje swoją innością, czasem i dziwactwami, ale przede wszystkim, mimo iż opowieść ta jest nierealna, posiada uniwersalne dla każdego z nas wartości, które na pewien czas, po obejrzeniu seansu nie mogą wyjść z naszej głowy. Nowatorski scenariusz ( oparty na noweli F. Scotta Fitzgeralda ), porusza wprawdzie banalne i przewidywalne przeciwności losu, natomiast życiorys głównego bohatera, nie zrobiłby na nas tak dużego wrażenie, gdyby owa historia nie została opowiedziana troszeczkę w inny sposób. A więc po kolei.
Na początku zacząć musimy od samego końca. Daisy ( w tej roli Cate Blanchett ), będąc w szpitalu podczas szalejącego za oknami huraganu w Nowym Orleanie, leżąc już na łożu śmierci, prosi swoją córkę Carolinę o przeczytanie jej pamiętnika Benjamina Buttona. W ten właśnie sposób poznajemy historię człowieka, którego życie zaczyna się od starości. W dzień zakończenia I wojny światowej w 1918 r. rodzi się Benjamin ( w głównej roli Brad Pitt ), który posiada ciało 86-latka. Matka noworodka umiera po porodzie, natomiast ojciec zostawia go pod drzwiami domu starców. Jego właścicielka czarnoskóra Queenie, ze swoim chrześcijańskim współczuciem, postanawia wychowywać chłopca, który iście zaczyna być co raz bardziej podobny do większości mieszkańców owego domu. Poznaje tam młodziutką Daisy. Mimo iż oboje są prawie w tym samym wieku, Benjamin w ogóle nie przypomina młodego chłopca.
Mężczyzna, mimu upływu lat, zaczyna wyglądać młodziej. Dorasta w trochę inny sposób, niż przeciętni nastolatkowie, jednak i jego zaczynają ciekawić rzeczy, z którymi nigdy wcześniej nie miał do czynienia. Dojrzewanie bywa dziwne. Przychodzi znienacka. Jesteś kimś, aż któregoś dnia twoje miejsce zajmuje ktoś inny – możemy słyszeć w filmie. Pierwszy alkohol, pierwszy seks, pierwsze prawdziwie wyzwania. Button zaczyna nabierać doświadczenia, i w wieku 17 lat opuszcza dom, rozpoczynając swoją wędrówkę po świecie.
Tak naprawdę "Ciekawy przypadek..." to film o tym, że nikt z nas nie ucieknie przed śmiercią, nawet sam Benjamin Button, który już urodził się jako starzec. Losy głównego bohatera są bardzo zawiłe, jednak miłość do Daisy jest elementem, do którego scenariusz filmu, co pewien czas powraca. Nie jest to jednak miłość szczęśliwa, bowiem przesłaniem filmu jest to, że nic w naszym życiu nie trwa wiecznie, nawet szczęście.
Obraz Davida Finchera zachwycił mnie w zupełności. Mimo prawie trzy godzinnego sensu, film nabiera wręcz cech baśniowych, a występujące w nim cytaty i dialogi, są kwint esencją prawd życiowych. Na duże brawa zasługuje również charakteryzacja, głównych aktorów, których oglądamy od lat młodzieńczych po późną starość ( Benjamin Button oczywiście w kolejności odwrotnej ). Warto zauważyć, że film dostał aż 13 nominacji do Nagród Akademii.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" nie jest filmem prostym i przyjemnym. W pewien sposób nas zasmuca, nie jest to jednak tragedia. Odsłania wszystkie ścieżki i potknięcia i jakie musimy "zahaczyć" w życiu. Jednak jest coś czego nigdy nie unikniemy – śmierć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz